Pamiętnik
Oleńki Ciąg dalszy Rok 1931, Kraków
Czternastoletnia, wtedy Aleksandra
Rybianka
Listy
|
Dnia 25.VIII.1931
r. [kilka kartek zostało wyrwanych]
Listy.
Przed paru dniami
otrzymałam list od ojca. W jednym (pisze) posyła
pieniądze te, które
Dnia 30.VIII.
Dnia 30.VIII.1931
r.
Wieczór pożegnalny.
Dzisiej wieczorem
odjechał właśnie ten chłopiec (Józio), bo tak się
nazywa, do Wilna wraz z swymi kolegami.
Byliśmy na
stacji kolejowej, to znaczy ja byłam z koleżanką i jej
rodzicami. Ruch panował wielki, klerycy żegnali się z
księżmi
I z krewnymi, przy
blasku latarni. W niejednych oczach zabłysły łzy,
Łzy
pożegnania, bo niejeden może nie zobaczy się ze swymi bliskimi
już nigdy. I
jemu łzy zabłysły w oczach, poczciwy, na pożegnanie
uścisnął mą dłoń i powiedział mi żebym
się nie smuciła. Zauważył pewnie głęboki
lęk na mej twarzy, o tak bo przeżyłam dzisiaj jedna z
najgorszych chwil w moim życiu, lecz trudno, on miął ja jeszcze
gorsza.
Odjeżdżał,
ale matka nie pożegnała go, nie pobłogosławiła na
drogę bo go nie kocha, nienawidzi nawet, a ojciec daleko za oceanem mórz
nic nie może, ze on w tej chwili odjeżdża. A wiec Ci mu
najbliżsi, to znaczy rodzina koleżanki. Potem obierze już inna
rodzinę. Wszyscy jego współtowarzysze pracy będą jego
braćmi. Niechaj błogosławi mu P. Bóg i jego pracy.
Noc sierpniowa.
Cisza.... noc
ciemna..... tylko gwiazdy błyszczą
Na niebie cichym,
sierpniowym,
Tylko gdzieś w
dali konie polne świerszczą,
A moje serce
dziwnie natchnione,
Siedzi i
słucha szmeru nocnej ciszy,
A wietrzyk wonny
szeleści listowiem
I swym szelestem
mą modlitwę głuszy,
Słuchaj
wietrzyku co ja ci opowiem
I nieś ku górze
me proszące słowa.
Tam przed tron
Boga, hen pod niebios krańce
Niechaj cię
wzruszy pełna smutku mowa
I unieś
wyżej mnie świata wygnance.
Bo mnie ten smutek
tak ciągle ogarnia,
Chciałabym
wznieść ku gwiazdom i niebu,
Bo tu na ziemi, to
tylko męczarnia
Szczęście
tylko to u Niebios Pana.
Dnia 27.IX.1931 r.
Zmiany.
Smutno mi, ze teraz
tak rzadko pisuje, lecz mam tyle zajęć, że brakuje mi czasy.
Chodzę teraz do ósmej klasy, jestem otoczona obcymi koleżankami.
Wszystko jest dla mnie obce i dziwne, jednak myślę, że się
przyzwyczaję, choć nie znajdę tu dusz pokrewnych, bo teraz o
nie tak trudno, ludzie są dziwnie prozaiczni.
Moja
najdroższa koleżanka, choć mi jest
najukochańsza i najserdeczniejsza i ona nie rozumie mej duszy, a
kiedy zagłębiam się w świat marzeń, to muszę
sama w nim bujać, bo ona choć kocha poezje, nie rozumie jej.
Ja kocham wszystko co piękne, co wzniosłe.
Od kilku tygodni
uczę się grac na fortepianie, marzyłam o tym już od dawna
i dopiero po tylu latach spełniły się moje marzenia. Jest to
bardzo mila nauka, jednak obawiam się, ze Mamusia nie będzie
mogła płacić
Dnia 2.X.1931 r.
Nadzieja spełniona.
Wieczorem Mamusia
oznajmiła mi że
lekcje fortepianu będą udzielane mi za bardzo małą
opłatą, niezmiernie
ucieszyłam się. Pierwsza lekcje miałam we wtorek z inna
nauczycielka, szłam z pewna obawą,
lecz właśnie w tej chwili przystąpiła do mnie
smukła szatynka, mająca może 19-cie – 20-cia lat i
zapytała o moje nazwisko, była to moja nauczycielka.
Prysło
zmieszanie i śmiało usiadłam przy fortepianie, nauczycielka ta
z pierwszego wejrzenia wydaje mi się bardzo miłą, jest
poważna, ale oczy ma łagodne i twarzyczkę
uśmiechniętą.
Dnia 18.X.1931 r.
Złamane cele.
Chłopiec, o którym
pisałam, że wyjechał
do Wilna w celu osiągnięcia stanu kapłańskiego wrócił,
gdyż jest słaby i nie może uczyć się, cel jego
został złamany, lecz nie upadł na duchu; ach jakąż on
ma silną wolę i ten piękny hart ducha. Hart ten bardzo mi
się podoba, tak bym pragnęła, aby on został kapłanem.
On taki szlachetny, a takich kapłanów właśnie nam potrzeba,
oby Bóg dal by ich było jak najwięcej, lecz szlachetnych
idących z prawdziwej miłości ku Bogu.
Dnia 11.XI.1931 r.
Rocznica niepodległości.
Dzisiejszy
dzień jest 13-ta rocznica, kiedy Polacy odzyskali utracona i przez długie lata nękaną Ojczyznę.
Wtedy gdy cierpieli prześladowanie, nie wolno im było mówić
nawet językiem ojczystym, musieli wyrzec się wszystkiego co polskie,
a gdy obcy dowiedzieli się
o jakimkolwiek działaniu
Polaków w sprawie narodowej, byli prześladowani i nękani lub
wywożeni w niedostępną krainę
Syberii. To też, gdy zawitała chwila oswobodzenia wszyscy z tryumfem
witali Zwycięzców, którzy wśród walki i trudów zdobyli Ją i
została wolna. Wiec my młode pokolenia pracujmy dla niej abyśmy
dzielnymi byli Polakami.
Dnia 21.XII.1931 r.
Głos
powołania.
Wczorajszy
dzień, to dzień pełen nowych udręczeń, a zarazem
rozstrzygający ..... w nim postanowiłam zamknąć się
na wieki za furta klasztorna. Dzisiaj postanowiłam iść tam do
klasztoru i poszłam. Drżałam po całym ciele, nawet nie
wiem jakim sposobem znalazłam się przed bramą
klasztoru; w tej chwili ocknęłam się, bo
zobaczyłam, że za
mną stał o. Karmelita Bosy.... Drżąca ręka
zadzwoniłam, wyszła siostra tam usługująca, pytając
mnie czego żądam. Powiedziałam, że chce wstąpić
do Karmelu i prosiłam, by pozwoliła mi rozmawiać z którąś
z sióstr; zaprowadziła mnie do wpół-ciemnego korytarza i
zobaczyłam tam ciemne okienko zakratowane. Siostra, która mnie tam
prowadziła, oświadczyła moje zamiary. Tam przy tym okienku
stał również ten o.
Karmelita Bosy. Za chwile usłyszałam prześliczny nieziemski
głos, który pytał, czy
jestem duża i ile mam lat. Odpowiedziałam na pytania, lecz niestety
usłyszałam, że jestem
za młoda, lecz żebym nie traciła nadziei. Jednak muszę dopiąć celu
- pójdę, bo
woła mnie głos – pójdę
cierpieć dla Zbawiciela.... Pożegnam świat...
rozkosze.... najdroższych..... Przedtem
klasztor wydawał mi się grobem a teraz rajem cierpień, do którego
mnie ciągnie jakaś niepojęta siła... musze.... ach musze!
Dnia 1.I.1932 r.
Świetlista
postać.
Dzisiaj (była)
widziałam świetlistą postać Jezusa. Szłam
za Nim, prowadził mnie do Karmelu, całowałam miejsca, po
których Stąpał....
Ach jakiż
był cudny, świetlisty.... lecz był to tylko sen.... Jakaż
jestem nikczemna, podła.... złośliwa.... O Jezu, błagam
Cię daj mi siłę do zwyciężenia pokus....., bym dobra,
bez skazy mogła wiecznie całować Twe stopy.... Wiem o Jezu
przez ten sen wskazałeś mi, bym szła za Tobą i
podtrzymywała krzyż, który Niosłeś. Chce być dobra i
muszę, będę
szła za śladem Twych stop...., będę walczyć i pójdę
za kraty Karmelu, by żyć dla Ciebie...., o błagam o
siłę...., chce kochać Cię wiecznie...... i zwalczyć
wszystkie zapory.... wahania.
Dnia 12.II.1932 r.
I znowu milczałam
tak długo, lecz jestem w tak dziwnym odrętwieniu, tak bezsilna, ze
nie mogę ni myśleć, ni czuć; czasem zdaje mi się, ze
jestem niedobra, prawie podła, nie mogę wtedy ani się
modlić, ani pracować. Stoję na maleńkiej krawędzi
ziemi, wkoło mnie jest przepaść bez dna, gdy ta ziemia pod
moimi stopami się usunie wtedy wpadnę w przepaść nie, nie
upadnę, bo jest ktoś, kto stale mnie podtrzymuje. A tym jest Pan
Jezus. On podtrzymuje małą, słabą
dusze, On nie pozwoli jej upaść. O nie, bo wie, ze ona
pragnie się podźwignąć i zawsze wzywa Jego pomocy. O nie
opuszczaj mnie mój Jezu.
Dnia 3.VI.1932 r.
Nie umiem wytłumaczyć
mojego milczenia, ale teraz postanowiłam wiele pisać, bo czuję
przepełnienie w mej duszy. Jednak pisać będę
przeważnie o Bogu, bo On
jest droga całego mego życia. Ogarnął mnie szał
miłości ku Niemu i pragnę, by ten ogień spalił mnie i
powiódł w Niebiosa. Ach jak piękne jest życie bogpomyślne,
jak cudna jest dobroć Najwyższego. O Jezu co Ci dam
za to, ze mną opiekujesz się w tak cudowny sposób, że
przychodzisz do mnie i napełniasz szczęściem
niewypowiedzianym, że zsyłasz drobne krzyżyki, które sprawiają
mi radość i kształcą dusze moja. Ach co Ci dam Panie –
czy życie wystarczy, to nędzne
życie? Czymże jest ono
W porównaniu z
dobrocią Twoja. O Jezu, a co dam Ci za to, ze wskazałeś mi
nędze mej duszy?
O Panie błagam
Cię, oczyść moja duszę z wad, daj siłę do
wyrwania jej z ciemności. Pozwól mi być świętą, ach
pozwól mi iść do Karmelu, by żyć tam tylko
miłością, by Ciebie pieścić, by Ciebie bawić.
Uspokój moje roztargane serce, by mogło bić tylko dla Ciebie.
O Jezu zlituj
się nad nędzą moją, wspomóż
mnie, chce być bogatą w
cnoty i piękno Twoje.
O Panie dozwól mi
rozsiewać słodycz Twoja, by poznawali ja ludzie, by widzieli ja.
Oderwij dusze moja od tego świata, by mogła, tylko o Tobie
myśleć, niech będzie głuchą i ciemną
na wszystko co ziemskie.... O Panie, o ma Miłość, o
Szczęście, Poezjo – o Wszystko.
O Życie moje,
o Drogo moja. Ja chce być całkiem Twoja.
Dnia 14.V.1932 r.
Znowu zawitał
nam maj, ten cudny miesiąc Marii. Wśród tęczowych kwiatów i
zieleni zawitała – Królowa – niosąc życie –
radość i szczęście. O Królowo Ukochana – rozświetl
moją duszę, by
była lilią czystości
i mogła korzyć się u stop Pana Jezusa, by Je zdobić
czystością swoją i pięknem cnót.
O uczyń mnie
małą zabawką Jezusa,
by bawił się nią, by ją
odrzucał, a potem opuszczoną,
znowu brał w Swe dłonie .... O najczystsza z pośród
lilii, dozwól niech kocham Cię.
Dnia w3O.V.1932 r.
List do
spowiednika.
Czcigodny Ojcze.
Bardzo przepraszam,
ze ośmielam się pisać do Czcigodnego Ojca, mimo zakazu; jednak
nie będę tu wymieniać nic, co by mówiło o jasności
Twojej Czcigodny Ojcze – to zostawiam Bogu, niech czuwa nad wszystkimi
dziećmi Karmelu....
W tym liście
chce tylko zapytać się o przyszłość dusz
pogrążonych
W ciemności
...... Często z ust kapłanów płyną słowa tajemnicze,
mówiące o zbliżającej się nawałnicy i
niebezpieczeństwie grożącym naszej Ojczyźnie, lecz w
większym jeszcze niebezpieczeństwie znajdują się dusze
zaślepione, dusze nie znające Boga....
Czyżby
Zbawiciel zesłał znowu „Potop”.
„Potop z krwi i łez?
Czyżby tyle
dusz miało być potępionych?
O nie – Zbawca
nie dozwoli, On sprawi cud – cud zjednoczenia dusz..... Wierzę
w to .... On ten lud ukochał i tak bardzo cierpiał, by tylko
ich wybawić.... I równocześnie, jako sam powiedziałeś
Czcigodny Ojcze, gdy konał wśród bólu powiedział: „Pragnę”,
pragnął On nie tylko napoju, ale zbawienia dusz i męka Jego
była tym straszliwsza, bo wiedział, że
nie wszyscy pójdą za głosem Jego. Czyżby pragnienie to
tak wielkie miało się nie spełnić. O powiedz Czcigodny
Ojcze.....
Ukochany Zbawiciel
spełnia wszystkie nasze pragnienia, czyż nie mielibyśmy
spełnić jednego tylko......
Nie boje się
śmierci, lecz nie chciałabym umrzeć tak młodo – bo z czymże stanę przed obliczem Pana? Kiedy tu na
ziemi dał samego Siebie, a
ja cóż Mu daję w
zamian. Ach gdybyż zażądał ode mnie życia –
by pozwolił umrzeć śmiercią męczeńska.
Nie powinnam
może pytać się o to Czcigodnego Ojca, ale nie mogę tego
pojąć uciekam się wiec do Ciebie – do mojego spowiednika. Nie
żal mi dusz sprawiedliwych, ale na wspomnienie o potępieniu tak
wielu ludzi drże cała, to jest straszna
kara – jam mała i nędzna, nie umiem zastanawiać....(wyrwana
kartka)
Wieczór pożegnalny.
Dzisiej wieczorem
odjechał właśnie ten chłopiec (Józio), bo tak się
nazywa, do Wilna wraz z swymi kolegami.
Byliśmy na
stacji kolejowej, to znaczy ja byłam z koleżanką i jej
rodzicami. Ruch panował wielki, klerycy żegnali się z
księżmi
I z krewnymi, przy
blasku latarni. W niejednych oczach zabłysły łzy,
Łzy
pożegnania, bo niejeden może nie zobaczy się ze swymi bliskimi
już nigdy. I
jemu łzy zabłysły w oczach, poczciwy, na pożegnanie
uścisnął mą dłoń i powiedział mi żebym
się nie smuciła. Zauważył pewnie głęboki
lęk na mej twarzy, o tak bo przeżyłam dzisiaj jedna z
najgorszych chwil w moim życiu, lecz trudno, on miął ja jeszcze
gorsza.
Odjeżdżał,
ale matka nie pożegnała go, nie pobłogosławiła na
drogę bo go nie kocha, nienawidzi nawet, a ojciec daleko za oceanem mórz
nic nie może, ze on w tej chwili odjeżdża. A wiec Ci mu
najbliżsi, to znaczy rodzina koleżanki. Potem obierze już inna
rodzinę. Wszyscy jego współtowarzysze pracy będą jego
braćmi. Niechaj błogosławi mu P. Bóg i jego pracy.
Noc sierpniowa.
Cisza.... noc
ciemna..... tylko gwiazdy błyszczą
Na niebie cichym,
sierpniowym,
Tylko gdzieś w
dali konie polne świerszczą,
A moje serce
dziwnie natchnione,
Siedzi i
słucha szmeru nocnej ciszy,
A wietrzyk wonny
szeleści listowiem
I swym szelestem
mą modlitwę głuszy,
Słuchaj
wietrzyku co ja ci opowiem
I nieś ku górze
me proszące słowa.
Tam przed tron
Boga, hen pod niebios krańce
Niechaj cię
wzruszy pełna smutku mowa
I unieś
wyżej mnie świata wygnance.
Bo mnie ten smutek
tak ciągle ogarnia,
Chciałabym
wznieść ku gwiazdom i niebu,
Bo tu na ziemi, to
tylko męczarnia
Szczęście
tylko to u Niebios Pana.
Dnia 27.IX.1931 r.
Zmiany.
Smutno mi, ze teraz
tak rzadko pisuje, lecz mam tyle zajęć, że brakuje mi czasu.
Chodzę teraz do ósmej klasy, jestem otoczona obcymi koleżankami.
Wszystko jest dla mnie obce i dziwne, jednak myślę, że się
przyzwyczaję, choć nie znajdę tu dusz pokrewnych, bo teraz o
nie tak trudno, ludzie są dziwnie prozaiczni.
Moja
najdroższa koleżanka, choć mi jest
najukochańsza i najserdeczniejsza i ona nie rozumie mej duszy, a
kiedy zagłębiam się w świat marzeń, to muszę
sama w nim bujać, bo ona choć kocha poezje, nie rozumie jej.
Ja kocham wszystko co piękne, co wzniosłe.
Od kilku tygodni
uczę się grac na fortepianie, marzyłam o tym już od dawna
i dopiero po tylu latach spełniły się moje marzenia. Jest to
bardzo mila nauka, jednak obawiam się, ze Mamusia nie będzie
mogła płacić
Dnia 2.X.1931 r.
Nadzieja spełniona.
Wieczorem Mamusia
oznajmiła mi że
lekcje fortepianu będą udzielane mi za bardzo małą
opłatą, niezmiernie
ucieszyłam się. Pierwsza lekcje miałam we wtorek z inna
nauczycielka, szłam z pewna obawą,
lecz właśnie w tej chwili przystąpiła do mnie
smukła szatynka, mająca może 19-cie – 20-cia lat i
zapytała o moje nazwisko, była to moja nauczycielka.
Prysło
zmieszanie i śmiało usiadłam przy fortepianie, nauczycielka ta
z pierwszego wejrzenia wydaje mi się bardzo miłą, jest
poważna, ale oczy ma łagodne i twarzyczkę
uśmiechniętą.
Dnia 18.X.1931 r.
Złamane cele.
Chłopiec, o którym
pisałam, że wyjechał
do Wilna w celu osiągnięcia stanu kapłańskiego wrócił,
gdyż jest słaby i nie może uczyć się, cel jego
został złamany, lecz nie upadł na duchu; ach jakąż on
ma silną wolę i ten piękny hart ducha. Hart ten bardzo mi
się podoba, tak bym pragnęła, aby on został kapłanem.
On taki szlachetny, a takich kapłanów właśnie nam potrzeba,
oby Bóg dal by ich było jak najwięcej, lecz szlachetnych
idących z prawdziwej miłości ku Bogu.
Dnia 11.XI.1931 r.
Rocznica niepodległości.
Dzisiejszy
dzień jest 13-ta rocznica, kiedy Polacy odzyskali utracona i przez długie lata nękaną Ojczyznę.
Wtedy gdy cierpieli prześladowanie, nie wolno im było mówić
nawet językiem ojczystym, musieli wyrzec się wszystkiego co polskie,
a gdy obcy dowiedzieli się
o jakimkolwiek działaniu
Polaków w sprawie narodowej, byli prześladowani i nękani lub
wywożeni w niedostępną krainę
Syberii. To też, gdy zawitała chwila oswobodzenia wszyscy z tryumfem
witali Zwycięzców, którzy wśród walki i trudów zdobyli Ją i
została wolna. Wiec my młode pokolenia pracujmy dla niej abyśmy
dzielnymi byli Polakami.
Dnia 21.XII.1931 r.
Głos
powołania.
Wczorajszy
dzień, to dzień pełen nowych udręczeń, a zarazem
rozstrzygający ..... w nim postanowiłam zamknąć się
na wieki za furta klasztorna. Dzisiaj postanowiłam iść tam do
klasztoru i poszłam. Drżałam po całym ciele, nawet nie
wiem jakim sposobem znalazłam się przed bramą
klasztoru; w tej chwili ocknęłam się, bo
zobaczyłam, że za
mną stał o. Karmelita
Bosy.... Drżąca ręka zadzwoniłam, wyszła siostra tam
usługująca, pytając mnie czego żądam.
Powiedziałam, że chce wstąpić do Karmelu i prosiłam,
by pozwoliła mi rozmawiać z którąś z sióstr; zaprowadziła
mnie do wpół-ciemnego korytarza i zobaczyłam tam ciemne okienko
zakratowane. Siostra, która mnie tam prowadziła, oświadczyła
moje zamiary. Tam przy tym okienku stał również ten o. Karmelita Bosy. Za chwile
usłyszałam prześliczny nieziemski głos,
który pytał, czy jestem duża i ile mam lat.
Odpowiedziałam na pytania, lecz niestety usłyszałam, że
jestem za młoda, lecz żebym nie traciła nadziei. Jednak
muszę dopiąć celu
- pójdę, bo
woła mnie głos – pójdę
cierpieć dla Zbawiciela.... Pożegnam świat...
rozkosze.... najdroższych..... Przedtem
klasztor wydawał mi się grobem a teraz rajem cierpień, do którego
mnie ciągnie jakaś niepojęta siła... musze.... ach musze!
Dnia 1.I.1932 r.
Świetlista
postać.
Dzisiaj (była)
widziałam świetlistą postać Jezusa. Szłam
za Nim, prowadził mnie do Karmelu, całowałam miejsca, po
których Stąpał....
Ach jakiż
był cudny, świetlisty.... lecz był to tylko sen.... Jakaż
jestem nikczemna, podła.... złośliwa.... O Jezu, błagam
Cię daj mi siłę do zwyciężenia pokus....., bym dobra,
bez skazy mogła wiecznie całować Twe stopy.... Wiem o Jezu
przez ten sen wskazałeś mi, bym szła za Tobą i
podtrzymywała krzyż, który Niosłeś. Chce być dobra i
muszę, będę
szła za śladem Twych stop...., będę walczyć i pójdę
za kraty Karmelu, by żyć dla Ciebie...., o błagam o
siłę...., chce kochać Cię wiecznie...... i zwalczyć
wszystkie zapory.... wahania.
Dnia 12.II.1932 r.
I znowu milczałam
tak długo, lecz jestem w tak dziwnym odrętwieniu, tak bezsilna, ze
nie mogę ni myśleć, ni czuć; czasem zdaje mi się, ze
jestem niedobra, prawie podła, nie mogę wtedy ani się
modlić, ani pracować. Stoję na maleńkiej krawędzi
ziemi, wkoło mnie jest przepaść bez dna, gdy ta ziemia pod
moimi stopami się usunie wtedy wpadnę w przepaść nie, nie
upadnę, bo jest ktoś, kto stale mnie podtrzymuje. A tym jest Pan
Jezus. On podtrzymuje małą, słabą
dusze, On nie pozwoli jej upaść. O nie, bo wie, ze ona
pragnie się podźwignąć i zawsze wzywa Jego pomocy. O nie
opuszczaj mnie mój Jezu.
Dnia 3.VI.1932 r.
Nie umiem wytłumaczyć
mojego milczenia, ale teraz postanowiłam wiele pisać, bo czuję
przepełnienie w mej duszy. Jednak pisać będę
przeważnie o Bogu, bo On
jest droga całego mego życia. Ogarnął mnie szał
miłości ku Niemu i pragnę, by ten ogień spalił mnie i
powiódł w Niebiosa. Ach jak piękne jest życie bogpomyślne,
jak cudna jest dobroć Najwyższego. O Jezu co Ci dam za to, ze mną opiekujesz się w tak cudowny sposób,
że przychodzisz do mnie i
napełniasz szczęściem niewypowiedzianym, że zsyłasz
drobne krzyżyki, które sprawiają mi radość i
kształcą dusze moja. Ach co Ci dam Panie – czy życie
wystarczy, to nędzne
życie? Czymże jest ono
W porównaniu z
dobrocią Twoja. O Jezu, a co dam Ci za to, ze wskazałeś mi
nędze mej duszy?
O Panie błagam
Cię, oczyść moja duszę z wad, daj siłę do
wyrwania jej z ciemności. Pozwól mi być świętą, ach
pozwól mi iść do Karmelu, by żyć tam tylko
miłością, by Ciebie pieścić, by Ciebie bawić.
Uspokój moje roztargane serce, by mogło bić tylko dla Ciebie.
O Jezu zlituj
się nad nędzą moją, wspomóż
mnie, chce być bogatą w
cnoty i piękno Twoje.
O Panie dozwól mi
rozsiewać słodycz Twoja, by poznawali ja ludzie, by widzieli ja.
Oderwij dusze moja od tego świata, by mogła, tylko o Tobie
myśleć, niech będzie głuchą i ciemną
na wszystko co ziemskie.... O Panie, o ma Miłość, o
Szczęście, Poezjo – o Wszystko.
O Życie moje,
o Drogo moja. Ja chce być całkiem Twoja.
Dnia 14.V.1932 r.
Znowu zawitał
nam maj, ten cudny miesiąc Marii. Wśród tęczowych kwiatów i
zieleni zawitała – Królowa – niosąc życie –
radość i szczęście. O Królowo Ukochana – rozświetl
moją duszę, by
była lilią czystości
i mogła korzyć się u stop Pana Jezusa, by Je zdobić
czystością swoją i pięknem cnót.
O uczyń mnie
małą zabawką Jezusa,
by bawił się nią, by ją
odrzucał, a potem opuszczoną,
znowu brał w Swe dłonie .... O najczystsza z pośród
lilii, dozwól niech kocham Cię.
Dnia w3O.V.1932 r.
List do
spowiednika.
Czcigodny Ojcze.
Bardzo przepraszam,
ze ośmielam się pisac do Czcigodnego Ojca, mimo zakazu; jednak nie
będę tu wymieniać nic, co by mówiło o jasności
Twojej Czcigodny Ojcze – to zostawiam Bogu, niech czuwa nad wszystkimi
dziećmi Karmelu....
W tym liście
chce tylko zapytać się o przyszłość dusz
pogrążonych
W ciemności
...... Często z ust kapłanów płyną słowa tajemnicze,
mówiące o zbliżającej się nawałnicy i
niebezpieczeństwie grożącym naszej Ojczyźnie, lecz w
większym jeszcze niebezpieczeństwie znajdują się dusze
zaślepione, dusze nie znające Boga....
Czyżby
Zbawiciel zesłał znowu „Potop”.
„Potop z krwi i łez?
Czyżby tyle
dusz miało być potępionych?
O nie – Zbawca
nie dozwoli, On sprawi cud – cud zjednoczenia dusz..... Wierzę
w to .... On ten lud ukochał i tak bardzo cierpiał, by tylko
ich wybawić.... I równocześnie, jako sam powiedziałeś
Czcigodny Ojcze, gdy konał wśród bólu powiedział: „Pragnę”,
pragnął On nie tylko napoju, ale zbawienia dusz i męka Jego
była tym straszliwsza, bo wiedział, że
nie wszyscy pójdą za głosem Jego. Czyżby pragnienie to
tak wielkie miało się nie spełnić. O powiedz Czcigodny
Ojcze.....
Ukochany Zbawiciel
spełnia wszystkie nasze pragnienia, czyż nie mielibyśmy
spełnić jednego tylko......
Nie boje się
śmierci, lecz nie chciałabym umrzeć tak młodo – bo z czymże stanę przed obliczem Pana? Kiedy tu na
ziemi dał samego Siebie, a
ja cóż Mu daję w
zamian. Ach gdybyż zażądał ode mnie życia –
by pozwolił umrzeć śmiercią męczeńska.
Nie powinnam
może pytać się o to Czcigodnego Ojca, ale nie mogę tego
pojąć uciekam się wiec do Ciebie – do mojego spowiednika. Nie
żal mi dusz sprawiedliwych, ale na wspomnienie o potępieniu tak
wielu ludzi drżę cała,
to jest straszna kara – jam mała i nędzna, nie umiem
zastanawiać....(wyrwana kartka)
====
... ramiona
Chrystusa, lecz On stoi daleko przede mną ciernie i przepaście – a
ja maleńka dziecina, co
zrobię krok - upadam. Wierze
jednak, że Pan Jezus przyśle
anioła, który uniesie maleńką dziecinę i zbliży
ją do Zbawcy – On ją
uściśnie i przebaczy jej nędzę
i
nieudolność.
Ojcze po cóż
dał mi Zbawiciel to wielkie
pragnienie, jeśli ono nie może się spełnić,
jeśli to jest prawie niemożliwością. Nikt mnie do drogi
tej nie zachęca, przeciwnie, prawie wszyscy pragnienie to we mnie
chcą zniszczyć – lecz tego pragnienia ja obalić nie
mogę, bo czyż da się wyrzucić z serca
miłość – miłość bezgraniczną.
Z miłości czyni się wszystko, nawet popełnia
się czyny szalone, wiec ja też chcę
popełnić czyn szalony, chcę
przeskoczyć przepaść dzielącą mnie od Zbawcy,
wierze w Jego pomoc.
O błagam
Cię Ojcze, jeśli możesz wspomnij mnie w modlitwie -
o zwycięstwo
miłości. Jedna z sióstr Karmelitanek zaleciła mi bym
u stop tabernakulum
rzucała kwiaty, gdyż nie sypałam ich gdy byłam
małą – o tak rzucać Mu będę kwiatuszki i wraz z
nimi ofiarki miłości.
Ojcze, raz podczas
spowiedzi powiedziałeś mi, że mogę żyć również
na świecie, lecz czyż można tu żyć jeśli
się pragnie żyć tylko dla Zbawiciela?
Czyż
można wśród gwaru świata myśleć tylko o Nim.
Jakże walczyć musze, by mieć na słowo świata zatkane
uszy, na grozę zasłonięte oczy – to tylko płaszcz
Matuchny zasłania mnie i chroni, ale dusza moja wyrywa się do tej
błogosławionej ciszy Karmelu – do Ukochanego Zbawiciela. Ach z Nim
żyć! Kocham Go – kocham do szaleństwa.
„Maleńka dziecina Jezusowa”.
Dnia 24 czerwca
1932 r.
Dnia 26.VII.1932 r.
Mimo rozlicznych
postanowień, jakie poczyniłam w celu dalszego
się
widzę, że przychodzi mi
to z trudnością; tak nędzną jestem, tak małą,
że nie mogę Cię
chwalić o Panie kilkoma słowy i nieraz nawet przychodzi mi
myśl, by dzieje mej małej duszy
spisane w poprzednim krótkim tomie spalić i zniszczyć, bo i na cóż
pisać, kiedy tego nikt czytać nie będzie, a Ty Wiesz o Jezu, co
mówi Ci dusza moja. Ty wiesz, że Cię kocham. Ty wiesz Panie. I
choć tak nędzną jestem ofiaruję Ci się cała. Rób
ze mną co Chcesz, tylko nie oddalaj się bardzo daleko, albo
jeśli chcesz oddal się, ale spraw, by myśli moje były
zawsze przy Tobie, by nie oddalały się ani na chwilę, chce
choćby instynktownie czuć Twoja obecność, choć
się ode mnie oddalisz. Chciałabym Byś był ze mną
zawsze, bo z Tobą tak dobrze, tak słodko, lecz Wola Twoja Panie.
Ty Wiesz jak bardzo
smutno mi bez Ciebie, jaką pozostawiasz
mi tęsknotę po Sobie, Ty Wiesz Panie.
O Jezu, jak smutno
mi gdy jestem tak zimna, tak obojętna na dobroć Twoją , gdy nie
umiem być wdzięczna, gdy nie umiem Ci rzucać pod stopy
choćby maleńkie ofiary. Kiedy jestem jak posag marmurowy, bez
żadnego uczucia, a usta moje szepczą lękliwie: „Kocham
Cię”. Nie słyszę mowy serca, tylko mowę ust, zimną,
prawie lodowatą.
O przebacz Chryste
– Ty Wiesz, że chce Cię
miłować zawsze jednakowo, całym sercem i dusza. Pragnę
miłować Cię miłością tak, jak Ty chcesz, a ja
pragnę!
Dnia 11.VIII.1932
r.
O Chryste! Czemu
odszedłeś ode mnie na czas tak długi- tęsknota zalewa mi
serce i wyciska łzy rzęsiste. Lecz oczy moje nie plączą
dla tego, że cierpi dusza , ale
dlatego, że jestem tak nędzną.
Chyba nikt z ludzi takim nie jest, tylko ja jedna.
O przebacz Chryste
– lecz nie po to by pocieszać, ale aby podnieść mnie z
nędzy duchowej, bym nie była tym prochem na nic nieprzydatnym. Ty
Wiesz Panie, ze nie chce czynić rzeczy wielkich, bo sama jestem
małą, chce wyrzec się tylko własnej woli swojej
I rzucać Ci
pod stopy maleńkie ofiary, by tym sprawić Ci przyjemność.
Takie ogromne
rzesze ludu jęczą i płaczą przed Tobą, a Ty smucisz
się z ich nieszczęścia. Chcę
być maleńką dzieciną,
która by pozwalała Ci zapomnieć o płaczu i w której
serduszku znalazłbyś odpocznienie.
Dnia 12.VIII.1932
r.
I poruszyłeś
o Chryste martwy posag przez Swego „Apostola”, a mojego spowiednika.
Dzięki Ci za to i znowu jestem w Twoich objęciach, a usta Twoje
boskie kładą słodycz do ust moich. O jakże dobrze mi z
Tobą Panie, jak miło. Nie odchodź Jezu – nie odchodź, bo tak długo
kazałeś mi czekać na Siebie. O Panie błagam Cię
o przebaczenie.
Wylecz mnie z nędzy
. Daję Ci wolę,
rozum, serce i całą siebie, ale Ty nie dozwól bym Cię
kiedykolwiek obraziła - zasmuciła – pozwól mi na wszystko milczeć
i wzgardzić samą sobą. O Miłości moja trwaj we mnie
na wieki.
Dnia 25.IX.1932 r.
Chodzę teraz
do gimnazjum P. P .Norbertanek, do kl. IV.
Dnia 21.IX.1933 r.
Nie pisałam
prawie pół roku, lecz jestem dziwnie ciężka, czy leniwa,
dość na tym, że pisanie
przychodzi mi z trudnością. Właściwie to tak mało
zachodzi zmian w mym życiu, że musiałabym pisać ciągle to samo, a tak
mało obchodzi mnie ten świat. Nieraz otwieram oczy i ze zdziwieniem
spostrzegam, że otacza mnie
on zewsząd, to jednak wydaje mnie się nierealne, nie zgodne z
prawda.
Czuję,
że, dusza moja przebywa w zaświatach i stamtąd czerpie
całą siłę żywotną,
czerpie zasoby których tu na ziemi nie ma.
Brak mi sił
.... upadam od wewnętrznego znużenia – coś dzieje się ze
mną, czego opisać nie mogę.
O Chryste! ...
Ratunku! ...
Ciemno....
straszno.....
Dnia 3.VI.1933 r.
I znów upłynęło
kilka miesięcy, od chwili, gdy zaglądałam do tego zeszyciku,
kilka miesięcy nowych prób, kilka cegiełek do budowy gmachu
miłości.
O Chryste. Weź
małą swą dziecinę
i oddal od niej tę nędzę,
niska ziemie, oddal mnie od tego gwaru, bym mogła spokojnie
myśleć o Tobie.
Chce Tobą
żyć i dla Ciebie. Ten gwar świata odurza mnie i wtrąca w
stan letargu, z którego Ty o Jezu obudzić mnie możesz.
Lecz pragnę
żyć i składać Ci w ofierze prace, ofiarki
miłości, pragnę ciszy i zapomnienia, by być małym
Twoim kwiatuszkiem, zasadzonym w ogrodzie miłości.