24. kolejka I ligi sezonu 1999/2000
Data | Godz. | Gospodarze | Wynik końcowy | Goście |
22 IV 2000 |
16.30 | ODRA WODZISŁAW | 2:0 | WIDZEW ŁÓDŹ |
ŁKS Ptak 0-2 Polonia Warszawa
Wisła Kraków 4-0 Ruch Chorzów
Zagłębie Lubin 3-1 Pogoń Szczecin
Legia Warszawa 4-2 Ruch Radzionków
Górnik Zabrze 1-0 Stomil Olsztyn
Amica Wronki 0-1 Groclin Dyskobolia
Statystyka meczu
Zdobywcy bramek
g - głową, w - bezpośrednio z
rzutu wolnego,
k - bezpośrednio z rzutu karnego, r - bezpośrednio z
rzutu rożnego
Liczby w nawiasach obok nazwisk graczy Widzewa to oznaczenie,
ile goli lub ile asyst zdobył zawodnik w danych rozgrywkach.
Gole | Min. | Bramka | Drużyna | Asysta |
1:0 | 27' | Chałbiński | Odra | |
2:0 | 84' | Socha | Odra |
Kartki
WIDZEW | ODRA |
Szymkowiak (6) |
Widzów | Gospodarze | 3 500 | |||||||||
WIDZEW | b.d. | ||||||||||
Sędzia | Mirosław Milewski (Radom) | ||||||||||
Doping | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
Skład Widzewa: Olszewski - Pawlak, Mosór, Bogusz - Zając, Gęsior, Kaczmarczyk (86' A. Steśko), Magiera (71' Gedgaudas), Gula - Szymkowiak, Poskus (82' Pińkowski)
Skład przeciwnika: Tomala - Adamczyk, Jegor, M. Staniek, Sibik - Sowisz, Malinowski, Kolisz (46' Kołek), Pluta (65' R. Staniek) - Chałbiński, Sosin (46' Socha)
PIŁKARZ MECZU: NIKT
Ze szczytu na dno
O ile po meczu z Legią widzewiacy mogli czuć się jak zdobywcy Mount Everestu, to tydzień później znaleźli się na dnie Kanionu Colorado. I nie było to łagodne zejście, lecz bardzo bolesny upadek.
Widzew zagrał w Wodzisławiu źle. Co prawda piłkarze zapewniali, że grali lepiej niż w Radomsku, lecz nie do końca będzie to prawdą, bo RKS prezentował się o wiele korzystniej niż Odra. Żeby policzyć akcje łodzian przynajmniej z czterema podaniami do przodu, wystarczy wiedza na poziomie przedszkola. Zupełnie nie było gry z pierwszej piłki, a 99 proc. dośrodkowań padało łupem Tomali. I to nie dlatego, że bramkarz gospodarzy rozegrał supermecz. Po prostu wrzutki łodzian były albo bardzo lekkie, albo piłka leciała prosto w Tomalę.
Początek meczu był nudny. Piłkarze obu drużyn prześcigali się w niecelnych podaniach, a bramkarze mogli się opalać. Rodzynkami były akcje z 5, 15 i 20 min. Najpierw wodzisławianie urządzili sobie małą kanonadę, tyle że piłka odbijała się od nóg obrońców. Po kwadransie Sowisz był sam na sam z Olszewskim, który obronił jego strzał, a po poprawce Sibika wypiąstkował piłkę poza pole karne. W 20 min. po raz pierwszy pokazali się widzewiacy, lecz uderzenie Poskusa zablokował Jegor.
Przy pierwszym golu nie popisali się Kaczmarczyk i Bogusz. Pierwszy tak fatalnie wyprowadzał piłkę z własnego pola karnego, że podał ją prosto na nogę Mirosława Stańka. Ten pobiegł do końcowej linii, mocno dośrodkował, a niepilnowany przez Bogusza Chałbiński bez kłoptów kopnął do siatki. Wkrótce kolejną szansę miał najlepszy strzelec Odry Sosin (stale wygwizdywany przez własnych kibiców), lecz główkował niecelnie.
Widzew miał dwie okazje. W 29 min. rzut wolny wykonywał Szymkowiak, jednak piłka przeleciała obok spojenia słupka z poprzeczką. W ostatniej minucie pierwszej połowy po rzucie rożnym z bliska główkował Bogusz, ale metr obok bramki.
W przerwie szkoleniowiec Odry dokonał dwóch zmian, podczas gdy widzewiacy wyszli na boisko w niezmienionym składzie. Nie minęło kilkadziesiąt sekund od wznowienia gry, kiedy znakomitą szansę zmarnował Pawlak. Po podaniu Kaczmarczyka miał przed sobą tylko Tomalę, ale chyba wystraszył się go, bo przepuścił piłkę.
Kolejne minuty przypominały początek spotkania, czyli nic wielkiego się nie działo. Od 65 min. łodzianie zaczęli uzyskiwać coraz większą przewagę. Gospodarze mieli nawet problemy z wyjściem z piłką z własnej połowy. Cóż jednak z tego, skoro widzewiacy nie potrafili celnie strzelić. A już Poskus przechodził sam siebie. W 68 min. otrzymał podanie od rozgrywającego najlepszy mecz w barwach Widzewa Magiery, ale tak ślamazarnie biegł do piłki, że Tomala zdążył ją złapać. W 70 min. z pięciu metrów kopał Gęsior, ale prosto bramkarza. Następnie okazję miał Zając.
Gdy wydawało się, że wyrównianie jest tylko kwestią czasu, Odra zdobyła drugiego gola. Jegor wrzucił piłkę w pole karne, a Mosór odbił ją głową na 15 metr. I nic by chyba się nie stało, gdyby Olszewski nie zdecydował się wybiec daleko od bramki. Nie udało mu się jednak złapać piłki, która uderzył głową Chałbiński, a kierunek lotu zmienił jeszcze debiutujący w ekstraklasie Socha. Stojący na linii bramkowej Gęsior nie mógł nic zrobić. Załamani widzewiacy przestali walczyć, a rozluźnieni gospodarze zaczęli grać w "dziada", kibice zaś hiszpańskim zwyczajem skandowali "ole".
Gazeta Wyborcza
Po meczu powiedzieli: Andrzej Pyrdoł, trener Widzewa: Wygrała drużyna, która wykorzystała stworzone sytuacje. Nam się to niestety nie udało, choć mieliśmy kilka okazji. Rafał Kaczmarczyk: Po fatalnym występie w Radomsku zaczęliśmy chyba grać trochę lepiej. Gdybyśmy przy stanie 1:0 wykorzystali choć jedną okazję, to byłoby zupełnie inaczej. W końcówce koniecznie chcieliśmy wyrównać, odkryliśmy się, dlatego Odra mogła wygrać jeszcze wyżej. Po Legii nastąpiło duże rozprężenie i choć każdy starał się sam zmobilizować, nic z tego nie wychodziło. |