Czy jest pan zadowolony ze swojej kariery?

MACIEJ TERLECKI: - Traktuję piłkę nożną jako dopełnienie mojego życia. Chcę być szczęśliwy, a jeśli będę dobrze grał w piłkę, to na pewno będę zadowolony z całego życia. Futbol polega na ciągłej nauce. Gdy uznam, że niczego już nie jestem w stanie się nauczyć,
a gra przestanie mnie cieszyć, skończę karierę. Nie wykluczam, choć to mało prawdopodobne, że taka sytuacja może się zdarzyć niedługo.

Grając w piłkę kontynuuje pan tradycje rodzinne...

Tak, wychowywałem się w sportowej rodzinie. Zawsze miałem wzór mojego ojca i jako dziecko już wiedziałem kim chcę zostać.

A co by było, gdyby nie był pan piłkarzem?

Najbardziej chciałbym studiować medycynę, to zawsze było moje wielkie marzenie. Wiem, że to niewykonalne przy zawodzie, który teraz wykonuję, dlatego marzę o studiach prawniczych.

Co jest ważniejsze: talent czy praca?

Uprawianie sportu na wysokim poziomie wymaga wyrzeczeń, rezygnacji z wielu przyjemności. Żeby dojść do pewnego poziomu, nie wystarczy talent i dobre chęci. Trzeba jeszcze włożyć dużo pracy.

IIe trzeba trenować, żeby grać tak jak Maciej Terlecki?

Nawet nie próbuję obliczyć, ile godzin spędziłem na boisku, bo wyszłaby straszna liczba. To, że gram teraz, w I lidze kosztowało mnie bardzo wiele wysiłku. Może innym wszystko przychodzi łatwiej, ja musiałem bardzo wiele poświęcić.

Nie trzeba chyba rezygnować z przyjemności?

Piłka nożna to do niedawna było całe moje życie. Zachowywałem się jak piłkarski narkoman. W wieku 12-13 lat praca na treningach mi nie wystarczała. Z kolegami i koleżankami spotykałem się tylko w szkole. Kończyły się lekcje a ja szedłem do lasu, żeby zrobić kilka przebieżek. Następnie spocony wpadałem do domu coś zjeść, a później na godzinę 16 na trening na stadionie Znicza Pruszków. Musiałem jeszcze znaleźć czas na odrobienie lekcji.

Miał pan chwile zwątpienia?

Nie, nigdy. Przynajmniej takich większych. Kilka razy byłem jednak mocno zniechęcony. Czasami, gdy jestem w słabszej formie i nie uda mi się na przykład minąć kogoś na boisku, zastanawiam się po co mi to. Myślę wtedy, że jestem słaby. Zwątpienie przechodzi jednak bardzo szybko. Mówię sobie, że jutro od rana zaczynam od nowa i czekam na efekty. Zawsze się udaje.

Jaki wpływ na pana ma ojciec?

Do pewnego momentu bardzo duży. Ojciec powtarzał mi, że talent trzeba poprzeć pracą. Czasami byłem leniem, więc musiał mnie mobi1izować.

Dzięki grze w piłkę w wieku 20 lat stał się pan niezależny finansowo?

Traktowałem piłkę nożną trochę inaczej niż większość rówieśników. Nie musiałem grać dla pieniędzy, bo w domu niczego nam nie brakowało. Oczywiście nigdy nie było tak, że co chcieliśmy, to mieliśmy. Były też momenty trudne, bo ojciec gdy wyjechał z Polski do Stanów Zjednoczonych, musiał sprzątać w szkole, żeby się dorobić.

Powiedział pan kiedyś, że pana marzeniem jest grać w dobrym klubie, nauczyć się języka angielskiego i kupić sobie porsche. Co się udało spełnić?

Byłem w Anderlechcie, dogadam się po angielsku, a auta mam już dwa, choć żadne z nich to nie porsche. Jestem maniakiem samochodowym. Pieniądze chciałbym wydawać na prezenty dla rodziny i na auta.

Podobno ma pan trudny charakter.

Nie lubię opowiadać o sobie, rozwodzić się nad swoim charakterem. Jeśli chodzi o konflikty, to zrozumiałem, że nie można być pępkiem świata. Trzeba umieć pójść na kompromis. Nie wolno jednak całkowicie zrezygnować z własnego zdania.

Na boisku nie można jednak postawić pana za wzór.

Gdy wychodzę z szatni, staję się bardzo nerwowy. Poza boiskiem naprawdę jestem inny.

Dlaczego więc w czasie gry często traci pan panowanie nad sobą? Przypomina mi się mecz z Wisłą w Krakowie, w któryni krótko przed końcem zobaczył pan czerwoną kartkę, a drużyna w ostatnich sekundach straciła gola i przegrała.

Tak bardzo chcę wygrać, żę zapominam o wszystkim. Uważam, że jest mi trudniej niż innym kolegom, bo nazywam się Terlecki. Wszyscy pamiętają o moim ojcu i wymagają, bym grał tak samo. Wydaje mi się, że nie jestem aż tak dobrym piłkarzem, żeby samemu narzucić styl gry drużynie.

Czego brakuje Maciejowi Terleckiemu?

Znam swoje wady, choć jak większość ludzi staram się od nich uciekać. Jak ktoś mi powie, że czegoś mi brakuje to na pewno zdenerwuję się. Później jednak z reguły wszystko przemyślę i staram się szybko wyciągać wnioski.

Załóżmy, że znów może pan rozpocząć karierę. Co by pan zmnienił?

Nic. Mówiłem już, że traktuję grę w piłkę jako ciągłą naukę. Im więcej jest doświadczeń, tym lepiej. Przede wszystkim nie traktuję futbolu jako czegoś co muszę robić. Choć zarabiam pieniądzé i jestem zawodowcem, to piłka jest tylko dodatkiem do życia. Czy dlatego, że nie grałem w Anderlechcie mam się zaraz popłakać? W Brukseli nauczyłem się wielu innych rzeczy.

Jakich?

Na przykład zrozumiałem, ile znaczy rodzina, co to znaczy Polska, jaka jest zachodnia mentalność, co to znaczy walczyć o pieniądze.

Cały czas porównywany jest pan ze swoim ojcem. To pomaga czy przeszkadza?

Ludziom nie można zabronić porównywania. Śmieszy mnie, że wiele osób w Łodzi rozpoznaje mnie na ulicy nie dlatego, że gram w piłkę w ŁKS, ale dlatego, że jestem podobny do ojca. Wołają za mną Stasiek. Nie zwracam już uwagi na teksty, że gram w drużynie, bo załatwił mi to tata.

No właśnie, czy ojciec ciągle doradza panu w sprawach sportowych?

Sam pytam go o radę. Gdy przyjeżdżam do domu, często siadamy i dyskutujemy do rana. Najważniejsze to słuchać mądrzejszych od siebie.

Czym zajmuje się pan poza sportem?

Skończyłem liceum, zdałem maturę. Lubię spędzać czas z narzeczoną, czytać książki, oglądać dobre filiny. Przede wszystkim jestem jednak domatorem.

A nałogi?

Raczej nie mam. Na dyskotekę pierwszy raz poszedłem w wieku 18 lat. Zawsze tak byłem zapatrzony w piłkę, że na przykład o 10 wychodziłem z imprezy, żeby pobiegać, bo nie miałem szybkości. Przyszedł jednak taki moment, że musiałem odpuścić, bo byłem bliski obłędu.

Czuje się pan na siłach zagrać w pierwszej reprezentacji?

Tak. Potrafię podporządkować się zespołowi i jeśli zostałbym powołany, to na pewno nie odpuściłbym. Kadra to moje największe marzenie. Mogę nawet zadeklarować, że ewentualne premie za występy w reprezentacji przekazywałbym na cele charytatywne.


Strona główna

1