Dlaczego trener
Wojciech Łazarek musiał odejść z Widzewa? RADOSŁAW MICHALSKI:
Statystyka nie kłamie - kiedy trenerem Widzewa był pan
Wojciech Łazarek, sporo meczów przegraliśmy. Coś nie
szło. Nadal mamy silny skład, więc te porażki coraz
bardziej niepokoiły. Także prezesa Pawelca, który
zaczął szukać przyczyn niepowodzeń. Prezes
powiedział, że drużyny nie zmieni i... podziękował
trenerowi.
A ja słyszałem, że to pan
- wespół z Tomaszem Łapińskim i Andrzejem
Michalczukiem - zwolnił Wojciecha Łazarka?
To ciekawa teoria. Gdybym grał przeciw trenerowi to
tej jesieni na pewno nie strzeliłbym 6 goli i nie
miałbym pięciu bramkowych asyst! Czy znalazłby się
odważny, który postawiłby mi zarzut, że nie staram
się każdego meczu wygrać? Poza tym świadomie
przegrywając działałbym na własną szkodę.
Piłkarze mogą zwolnić
trenera poza boiskiem. Wystarczy, żeby z ich zdaniem
bardzo liczył się prezes...
Trener Łazarek jest wesołym człowiekiem, prywatnie
nic do niego nie mam. Natomiast uważam, że wobec
drużyny nie do końca był w porządku. Popełnił
błąd, gdyż na siłę chciał odmłodzić zespół.
Nagle w podstawowym składzie znalazło się miejsce dla
2-3 zawodnikó o trzy klasy gorszych od tych, którzy z
konieczności musieli usiąść na ławce rezerwowych. To
nas - starszych - drażniło. Tym bardziej, że poza
wspomnianymi 2-3 nowymi, było jeszcze kilku innych,
którzy wchodzili na zmiany. Kiedyś pojawił się
chłopak, o którym żaden z nas wcześniej nie
słyszał! Ale to wcale nie przeszkodziło nieznajomemu z
marszu zagrać w lidze. Dziwny ruch trenera... Atmosfera
w zepsole siadła. A trener Łazarek - właściwie od
początku swego pobytu w Widzewie - odpowiedniej
stworzyć nie potrafił.
A może podpadł wam dlatego,
że w trakcie rundy jesiennej położył nacisk na
poprawę wydolności i motoryki zespołu?
Dodatkowe zajęcia poprawiające wydolność były dla
nas niezbędne! Nie przepracowaliśmy jak należy
letniego okresu przygotowawczego. W lipcu trener Pyrdoł
trochę nam odpuścił. A później, w lidze, trzy
czwarte ze straconych przez nas goli rywale strzelali
przeważnie po 70 minucie...
Czy seria 4 kolejnych
zwycięstw w lidze i Pucharze Polski, pod wodzą trenera
Marka Dziuby świadczy, że nowy szkoleniowiec Widzewa
jest cudotwórcą?
Oczywiście, że nie jest. Trener Dziuba mógł
jedynie zadbać o poprawę atmosfery w zespole i to
uczynił! Natomiast na ogólne wytrenowanie zawodników
żadnego wpływu nie miał.
Ale nie zaprzeczy pan, że
Marek Dziuba miał ułatwione zadanie, gdyż objął
Widzew tuż przed wielce dla was prestiżowym meczem z
Lechem Poznań?
Przed tym spotkaniem prezes Lecha, Andrzej Grajewski
nazwał nas średnio utalentowanymi zawodnikami. Pan
Grajewski przeciągnął strunę i trzeba było mu to
udowodnić. Miałem okazję dość dobrze tego pana
poznać, więc dzisiaj mogę poznańskim kibicom jedynie
współczuć. Nie wierzę, żeby Lech wiosną zagrał w
składzie z jesieni! Taktyka Grajewskiego - ćwiczona w
Widzewie - polega na promowaniu zawodników w celu
możliwie najszybszego sprzedania ich na Zachód.
Wystarczy, że zimą odejdzie z Lecha Piotrek Reiss, lub
Maciek Żurawski i zespół ten wiosną przestanie się
liczyć nawet w walce o miejsce premiowane udziałem w
Pucharze UEFA. A ostatnio słyszałem, że i Reiss i
Żurawski mają Lecha wkrótce pożegnać. Tam, gdzie
działa Grajewski - nie może być mowy o długofalowej
polityce personalnej, bo wszystkimi działaniami tego
pana kieruje chęć szybkiego zarobku.
A pan, który latem otrzymał
ofertę z Wisły Kraków, zdecydował się pozostać w
Widzewie wyłącznie z pobudek altruistycznych?
Pieniądze na pewno są rzeczą ważną, ale nie
najważniejszą! Szefowie Wisły - wiedząc, że
zawodnicy Widzewa są w trudnej sytuacji finansowej -
liczyli, że przyjdziemy do nich i padniemy na kolana. A
ja uważam, że reprezentanci Polski powinni się
szanować! Reprezentanci, bo przecież prezesi Wisły
liczyli, że - poza mną - sprowadzą do Krakowa także
Siadaczkę, Szymkowiaka, Łapińskiego i Citkę. I
myśleli, że nie będziemy się szanowali. No to sie
przeliczyli.
Chce pan przez to
powiedzieć, że zaproponowali panu gorsze warunki
finansowe od oferowanych przez Widzew?
Kilkakrotnie się ze mną umawiali na spotkanie i za
każdym razem grali na zwłokę. W ogóle nie mówli o
konkretach. I za szóstym razem już się z nimi nie
umawiałem. Wolę otrzymywać pieniądze z widzewskim
poślizgiem nioż nowobogackich prosić o łaskę.
Ludzie, którzy do polskiej piłki wchodzą z pieniędzmi
są przekonani, że innym ratują życie! Szczególnie
wtedy, gdy podsuną do podpisania 10-letnie kontrakty...
Czyżby szefowie Wisły
proponowali panu tak długą umowę?
Nie. Widziałem jednak projekt takiego kontraktu.
Piłkarz w myśl umowy zawartej z Wisłą nie ma prawie
żadnych praw! Jeżeli - powiedzmy - po kilku miesiącach
nabawi się kontuzji, to klub przestaje mu wypłacać
jakiekolwiek świadczenia. Jeśli nie rozegra określonej
liczby spotkań w pierwszym zespole, to także traci
prawo przynajmniej do części kontraktowych pieniędzy.
Natomiast jeżeli jest w formie i w każdym meczu należy
do najlepszych to nie może decydować o ewentualnej
zmianie klubu, bo jest z Wisłą związany na 10 lat!
Należy życzyć sobie, aby polscy zawodnicy doczekali
czasów, kiedy ich interesy będzie reprezentował
związek zawodowy.
Pan jednak podobno otrzymał
także ofery z Polonii Warszawa i tajemniczego klubu
austriackiego a jednak postanowił pozostać w klubie
permanentnie zadłużonym wobec swoich zawodników...
Prezesa Polonii, Janusza Romanowskiego
najprawdopodobniej nie było stać na wykupienie mnie z
Widzewa, a poza tym ma przecież trzydziestu kilku
zawodników do gry! Natomiast ten tajemniczy klub
austriacki to wymysł kilku dziennikarzy. Czasem kiedy
zabraknie tematu, trzeba coś szokującego napisać...
Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek konkretnych rozmowach
z zagranicznymi kontrahentami. Zresztą nie mam zamiaru
na siłę pchać się do jakiejś III ligi belgiskiej by
potem kanałami wracać do Polski.
Wiosną z powodu operacji
łątkotki przez kilka miesięcy pan nie grał. Ale już
jesienią powrócił pan do wysokiej formy, a w
konsekwencji - także do reprezentacji. Skąd ta
metamorfoza?
Być może wpływ na nią miała zmiana mojej pozycji
w zespole. Ostatnio pełniłem rolę środkowego
pomocnika. Odpowiadałem głównie za grę ofensywną,
więc byłem bardziej widoczny. W tym sezonie Widzew
powinien zająć minimium 3 miejsce i poważnie liczyć
się w rywalizacji o Puchar Polski. Oczywiście pod
warunkiem, że w przerwie zimowej żaden liczący się
zawodnik z Widzewa nie odejdzie. Jeżeli klubowy cel uda
sie osiągnąć, to jestem przekonany, że także trener
Janusz Wójcik o mnie nie zapomni.
|