TEKSTY PAWLA

Wersja surowa ;)

Biologia ewolucyjna, Socjobiologia

From: pawel 

Darek dopisal mnie do internetowej listy Klubu juz jakis czas temu, ale odzywam sie po raz pierwszy. Mam 36 lat, koncze pisac doktorat z filozofii. Najpierw zajmowalem sie filozofia jezyka, potem moje zainteresowania przesunely sie na filozofie nauki i demaskowanie niedopracowanych teorii intelektualnych. W doktoracie demaskujacy Noama Chomsky'ego, tworce teorii jezykoznawczej zwanej gramatyka generatywna i zwolennika teorii, iz jezyk jest wrodzony. Staram sie udowodnic, ze teorie te sa stekami pseduoanoukowych bzdur.

Wsrod propozycji spotkania pojawila sie socjobiologia. Nie znam tej teorii dobrze, nie czytalem dokladnie ksiazki o samolubnym genie, ale zetknalem sie tymi koncepcjami w czasie dyskusji w internecie i wzbudzily moje powazne podejrzenia. Szczegolnie zaniepokoily mnie slogany wyglaszane przez zwolennikow teorii samolubnego genu w rodzaju: "celem ewolucji jest zaspokajanie interesu genow", "organizmy, w tym ludzie, sa tylko opakowaniem dla genow", "ewolucja to rywalizacja genow i organizmow; w rywalizacji tej geny wygrywaja".

Nie wiem, na ile slogany te rzeczywiscie sa podtrzymywane przez powaznych naukowcow rozwijajacych socjobiologie (mysli tej tresci sa wyeksponowane przez wydawce na okladce "Samolubnego genu"). Gdyby tak bylo, moje podejrzenie jest nastepujace: badacze ewolucji odkryli pewne prawidlowosci, ale zamiast opisac je w neutralnym i powsciagliwym jezyku nauki, opisali je w konwencji przypominajacej gwiezdne wojny (rywalizacja genow i organizmow). Po co? Wszak zyjemy w kapitalizmie - im bardziej prowokacyjne sformulowanie, tym wiecej egzemplarzy ksiazki sie sprzeda, szczegolnie niespecjalistom. A potem uzyte przez nich metafory zostaly potraktowane doslownie i znalezli sie badacze a takze popularyzatorzy nauki, ktorzy doslownie traktuja ewolucje jako dazenie genow do realizacji swoich "celow" niejako ponad glowami ewoluujacych organizmow.

A dlaczego uwazam takie sformulowanie za wprowadzajace w blad. Pewien zwolennik socjobiologii przedstawil mi taki oto przyklad. Kobieta 1, ktora nie ma dzieci, zyje dluzej i wygodniej. Kobieta 2, ktora ma dzieci, zyje krocej i jej zycie jest meczace. Kobieta 1 zaspokaja swoj interes, kobieta 2 - interes genow. Dlaczego wiekszosc kobiet nasladuje kobiete 2, a nie 1? Bo ewolucja promuje zachowania, ktore sluza genom, a nie ich "opakowaniom", organizmom.

Nie wiem, czy jest to sposob argumentacji powszechnie akceptowany wsrod zwolennikow teorii samolubnego genu, ale jest on dla mnie mocno podejrzany.

Powodow jest szereg, nie wszystkie przemyslalem dokladnie.

1. Ewolucja jest dla mnie przede wszystkim "rywalizacja" cech. Jesli ceche C1 posiada organizm majacy duzo potomstwa (ktore dozywa wieku doroslego), a ceche C2 posiada organizm, ktory ma malo potomstwa lub nie ma go wcale, to cecha C1 w kolejnych pokoleniach sie rozprzestrzenia, a cecha C2 zanika. Nie ma tu mowy o czyimkolwiek "interesie". Jest to slepy mechanizm, ktorego dzialanie opiera sie na pewnej elementarnej oczywistosci - organizmy majace wiecej potomstwa lepiej promuja swoje cechy.

2. Przedstawianie ewolucji jako rywalizacji miedzy "interesem" organizmow, a "interesem" genow, nie ma dla mnie zbyt wiele sensu, tzn. nie wiem, co to mialoby znaczyc. Autorzy tej koncepcji zachowuja sie tak, jak gdyby wiedzieli, do czego daza ludzie i do czego daza geny. Juz w tym pierwszym popelniaja blad. Kobieta 1 nie ma dzieci, ale zyje dluzej. Kobieta 2 ma dzieci i zyje krocej. Ale na jakiej podstawie mozna powiedziec, ze kobieta 1 lepiej dba o swoje interesy? Zyje dluzej, ale jest bardziej samotna. W Europie ludzie chca zyc jak najdluzej, ale w Indiach reinkarnacja, czyli ponowne zycie jest uznawane za kare, a glownym celem jest uwolnienie sie od koniecznosci powracania na ten swiat, bo zycie na ziemi jest dla hindus przede wszystkim cierpieniem. Socjobiolodzy jak mi sie wydaje utozsamiaja interes organizmu z tym, aby jak najdluzej zyl.

A juz zupelnie nie wiem, co rozumieja przez "interes genow". Geny sa nosnikami informacji, tak jak dyskietki komputerowe. Wyobrazmy sobie kogos, kto by wystapil z taka teoria: "W trakcie rozwoju komputerow dyskietki i dyski twarde staja sie coraz wieksze - i to jest prawdziwy cel rozwoju informatyki. A to ze ludzie wymyslaja coraz nowe programy i stosuje je do rozwiazywania swoich problemow - to jedynie produkt uboczny rozwoju dyskietek." Nie sadze, by ktos potraktowal taka teorie inaczej niz jako swiadectwo poczucia humoru jej autora. A tymczasem teoria samolubnego genu, w tej wersji, w jakiej ja poznalem w trakcie dyskusji internetowych, wydaje mi sie teoria tego samego rodzaju.

3. Poza tym mozna podejrzewac, ze kobieta 1 ma nieco inne geny niz kobieta 2, i to one sa odpowiedzialne za jej niechec do posiadania dzieci. Kobieta 2, majac potomstwo, lepiej promuje swoje geny niz kobieta 1, ale jest to typowa rywalizacja miedzy roznymi, genetycznie zdeterminowanymi cechami/zachowaniami organizmow. Geny "chce miec dzieci" rozprzestrzeniaja sie z oczywistych przyczyn lepiej niz geny "nie chce miec dzieci". Nie jest to zatem przyklad rywalizacji miedzy genami a organizmami.

4. Jesli uznac, ze "interes genow" polega na tym, aby sie rozmnazac, nadal nie ma podstaw, by uznac to za podstawowy cel ewolucji. Tym razem watpliwosc budzi samo rozroznienie na cel glowny i produkt uboczny. Gdy mowimy o celowym dzialaniu swiadomego organizmu, rozroznienie to ma sens. Ludzie pala wegiel, aby wyprodukowac energie (to ich cel), a ocieplenie klimatu ziemi to produkt uboczny m.in. palnie wegla. Ale tam, gdzie proces nie jest kierowany swiadomym dzialaniem, tak jak w przypadku ewolucji, rozroznienie to traci sens. Biznesmeni twierdza, ze ludzie istnieja po to, aby handlowac, a to, ze czasem napisza "IX Symfonie" lub pomaluja Kaplice Sykstynska, to produkt uboczny. Ja uwazam dokladnie odwrotnie. Oba poglady sa subiektywne i podpieranie ich autorytetem nauki byloby niewlasciwe. Dlatego nie sadze, by mowiac o ewolucji mozna bylo wyodrebnic jakikolwiek jej podstawowy cel (reprodukowanie sie genow) i przeciwstawic go "produktom ubocznym" (rozwoj organizmow).

Poniewaz w propozycjach tematow spotkania klubu pojawila sie socjobiologia, pozwolilem sobie przedstawic moje zastrzezenia. Byc moze zle to wszystko rozumiem. Gdyby spotkanie odbywalo sie pod tym tematem, chetnie bym w nim uczestniczyl. I chetnie poznalbym kolejne przyklady zwyciestwa genow nad organizmami. Nie zamierzam jednak zwalczac socjobiologii za wszelka cene. Problem ten interesuje mnie na zasadzie czystej ciekawosci.

Przy okazji. Od kilku lat mam zwyczaj jezdzic z namiotem i jakas sympatyczna dziewczyna w Alpy i spedzac tydzien nocujac "na dziko" na wysokosci ca 2500 m. Wyjazd nie jest drogi (daje sie zamknac w 400 zlotych), za to jest meczacy (temperatury w nocy spadaj do 0, mozna wybrac trase o trudnosci Orlej Perci, choc znacznie bardziej pusta, zdarza sie nocna burza tuz nad glowa). W tym roku nie udalo mi sie znalezc zadnej kobiety na taka eskapade i jestem strasznie przygnebiony tym faktem. Gdybyscie znali kogos chetnego, bede wdzieczny za kontakt. Moge tez pojechac w malej grupie.

Pozdrawiam - Pawel


###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$

###########################################################


From: Pawel 

Witam wszystkich,

Mniej wiecej rok temu odbylem przez internet dyskusje z wielbicielem teorii samolubnego genu. Mialem wobec jego pogladow wiele zastrzezen, jednak nie udalo mi sie ich wowczas rozwiklac, a bylem zbyt zajety, by przeczytac odpowiedni ksiazki. Wczoraj kupilem sobie wreszcie "Samolubny gen" Richarda Dawkinsa (Warszawa: Proszynski, 1996) i juz po przeczytaniu kilkunastu stron wiele rzeczy mi sie wyjasnilo. Przy okazji okazalo sie, ze nawet rozmawiajac z naukowcem specjalizujacym sie w ewolucjonizmie, mozna trafic na osobe niekompetentna, ktora przedstawia fakty wprowadzajac rozmowcow w blad.

Po pierwsze, w calej teorii uderzylo mnie sformulowanie, ze celem ewolucji jest dobro genow, a organizmy (w tym czlowiek) sa tylko narzedziem, dzieki ktoremu geny realizuja swoje cele. Uznalem to za wypowiedzi gleboko ideologicznie nacechowane, ktore raczej nie moga byc uzasadnione przy pomocy metod naukowych. Moi rozmowcy uwazali, ze sformulowania te maja w ksiazce Dawkinsa nie do konca doslowne znaczenie i ze poglad, iz "geny stworzyly ludzi" nie zaklada swiadomego, celowego dzialania genow. Uwazali, ze jest to ksiazka w istocie czysto naukowa, zas jej wymowa ideologiczna jest czyms marginalnym (jesli w ogole istnieje). Tymczasem juz na okladce ksiazki znajduje sie taki oto tekst: "Stworzyly nas geny. To one sa motorem ewolucji. Jestesmy tylko - podobnie jak rosliny i zwierzeta - maszynami przetrwania powolanymi do zycia przez geny." To samo znajduje sie w przedmowie. Trudno nie dostrzec, ze autor, wspolnie z wydawca, tworzy wizje w stylu "Gwiezdnych wojen", ktora przynamniej dla mnie, pozostaje w sprzecznosci z obowiazkiem naukowca, by mowic tylko to, na co ma sie swiadectwa, zachowac powsciagliwosc, unikac egzaltacji, gigantomanii i ideologicznego patosu.

Po drugie, Dawkins, gloszac teze, ze podstawa ewolucji jest egoizm genow (i w konsekwencji organizmow) uzywa slowa egoizm w specyficznym, zdefiniowanym przez siebie znaczeniu, ktore odbiega od potocznego znaczenia tego slowa. Cytujac tezy Dawkinsa bez uprzedzenia, jak rozumie on slowo "egoizm", wprowadza sie rozmowcow w blad. Dawkins uwaza, ze egoizm to dzialanie, ktore zwieksza wlasne szanse przetrwania (= dlugosc zycia) kosztem szans przetrwania innych, a altruizm odwrotnie. Tymczasem potocznie uwaza sie, ze egoista dazy do wlasnej korzysci kosztem innych, ale wlasna korzysc wcale nie musi oznaczac przedluzania zycia. Egoisci czesto daza do intensyfikacji swoich przyjemnosci, a to wcale nie przedluza zycia. Mozna powiedziec: "To sprytny egoista. Jak jest praca, nigdy go nie ma, ale jak jest wodka na stole, zawsze sie znajdzie." Z punktu widzenia Dawkinsa czlowiek ten wcale nie jest egoista, bo unikanie pracy i naduzywanie wodki wcale nie zwieksza szans przetrwania.

Po trzecie, definicja egoizmu/altruizmu Dawkinsa dziedziczy wade tych dwu pojec wystepujaca w jezyku potocznym - jest to podzial zachowan niewyczerpujacy:
                  korzysc moja    |   korzysc innych
egoizm                +              |        -
altruizm              -              |        +

Ale sa przeciez dwa inne typy zachowan:
typ 3                    -              |        -
typ 4                    +              |        +

Typ 3 - np. jesli ktos jest leniwy i nie zdobyl zadnego wyksztalcenia, to i on na tym traci i cale spoleczenstwo. Podobnie z paleniem papierosow.

Typ 4 - uczciwie prowadzona dzialalnosc gospodarcza.

Jesli Dawkins opiera swoj wywod na podziale, ktory pomija polowe mozliwych klas zachowan, istnieje niebezpieczenstwo, ze pozostale zachowania bedzie albo pomijal, albo wtlaczal do dwu przyjetych klas.

Po czwarte, Dawkins sam przyznaje, ze przez dlugi czas uwazal swoja teorie nie za oparta na nowych faktach, ale za nowa interpretacje starych faktow (por. jego przyklad z dwojaka interpretacja szescianu Neckera w przedmowie do drugiego wydania). Moje odczucie bylo dokladnie takie samo, choc moi rozmowcy sprzed roku zdawali sie nie rozumiec, na czym ta roznica polega. A roznica jest taka: jesli osoba A sadzi, ze ziemia jest plaska, a B, ze jest kula - rozstrzygniecie jest sprawa faktow. Jesli, jak w znanym powiedzeniu, optymista uwaza, ze butelka jest do polowy pelna, a pesymista, ze do polowy pusta, zgadzaja sie sie oni co do faktow, ale inaczej je interpretuja. Powstaje pytanie, w jakim stopniu znane fakty usprawiedliwiaja nowa interpretacje. Ja od poczatku mialem wrazenie, ze Dawkins przy pomocy zrecznych sformulowan reinterpretuje znane fakty tak, by zdawaly sie potwierdzac teze, ze "geny stworzyly ludzi". Ciesze sie, ze Dawkins sam tak przez jakis czas uwazal, nawet jesli potem przestal to dostrzegac.

Po piate, moj rozmowca sprzed roku wprowadzil mnie w blad co do usytuowania teorii Dawkinsa posrod innych teorii ewolucyjnych. Twierdzil on, ze istotnym wkladem Dawkinsa jest przeciwstawienie sie pogladowi, ze "celem" ewolucji jest dobro gatunku. Tymczasem Dawkins juz w pierwszym rozdziale wyjasnia, ze mamy do czynienia z trzema pogladami. "Celem" ewolucji moze byc (1) dobro gatunku, (2a) dobro pojedynczego organizmu i (2b) dobro genow. Pogladowi (1) przeciwstawia sie zarowno (2a) jak i (2b). Moj rozmowca tak przedstawil sprawe, jak gdyby odrzucenie pogladu (2b) musialo pociagac za soba akceptacje pogladu (1). Tymczasem odrzucajac (1) mozna rowniez odrzucic (2b) i przyjac (2a). Istota problemu polega wiec nie na tym, ze Dawkins atakuje poglad (1), bo to jest uzasadnione, ale na tym, ze zamiast latwego do przyjecia (2a) kaze nam uznac mocno podejrzany (2b).

Tyle po przeczytaniu 28 stron ksiazki. Podejrzewam, ze jak dojde do konca (ok. 450 stron), zdobeda sie na jakis w miare wywazony poglad na cala sprawe.

Pozdrawiam serdecznie - Pawel

###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$$$

###########################################################


From: Pawel 

Moi drodzy, Sprawa wyglada coraz ciekawiej. Pojechalem rowerem do Konstancina i wygrzewajac sie na sloncu poczytywalem kolejne rozdzialy "Samolubnego genu". Autor kresli taka oto konstrukcje: najpierw byly komorki replikujace sie (ktore pozniej w nieokreslony sposob utozsamia z genami). Rozmnazaly sie (czy dokladniej replikowaly sie, czyli kopiowaly) same. Ale potem chcialy replikowac sie sprawniej, wiec stworzyly sobie organizmy (czyli np. ludzi), jako swoje opakowania, aby sprawniej sie replikowac.

Coraz bardziej mnie zadziwia, ze sa ludzie, ktora takie teorie sa w stanie traktowac serio - i to nawet zawodowi naukowcy. Ale jako metodologa i badacza racjonalnego myslenia interesuje mnie przede wszystkim, jak ta teoria jest zrobiona. Blad, ktory sie rzuca w oczy w powyzszej konstrukcji jest taki: autor postuluje istnienie replikatorow, ktorych glowna funkcja jest tworzenie wlasnych kopii. Nastepnie utozsamia replikatory z genami i stad juz tylko krok do uznania, ze skoro glownym celem genow jest replikowanie sie, to wszystko inne, w tym organizmy, jest tylko srodkiem na drodze do tego celu. Tyle ze to chyba w punkcie wyjscia nieprawda: nie wiem czy sa podstawy, by uwazac, ze glownym celem genow jest replikowanie sie. Na przyklad gen, ktory determinuje kolor moich oczu, ma za swa funkcje determinowanie koloru oczu, a nie replikowanie sie. Utozsamienie genow z replikatorami jest niedozwolone, a bez tego cala konstrukcja Dawkinsa slabo sie trzyma.

Tak czy inaczej jestem zachwycony, ze w koncu trafilem na te ksiazke. Demaskowanie niescislosci tej teorii jest prawdziwa uczta intelektualna.

Pozdrawiam - Pawel

###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$$$

###########################################################


From: Piotrek 

Wyslalo bydle list ktorego nie skonczylem!

Otoz: Tak sie sklada, ze socjobiologia nie jest tozsama z memetyka. Nie jest tez, co niektorzy probuja nam wmowic nauka jednego czlowieka (mam na mysli Richarda Dawkinsa). Jesli mam byc szczery, to socjobiologia, taka jaka poznalem na wykladach jedynego specjalisty w Warszawie (dr Andrzej Mosciskier z UW), wcale nie sugeruje nadrzednosci genow, a tym bardziej ich swiadomosci. Socjobiologia jest nauka kontrowersyjna, ale z zupelnie innych wzgledow niz te, ktore raczyli poruszyc moi przedmowcy/przedpisarze:) Tworca socjobiologii (jeden z tworcow...) E.O. Wilson, nie byl obrzucany artykulami spozywczymi z powodu sporu o charakter genow. Chodzilo raczej o zalozenie, ze czlowiek jest zdeterminowany biologia. Ktore, choc oczywiste, wzbudzalo niepokoj tych, ktorzy pamietali o eugenice. Tak sie zlozylo, ze w latach 50tych naszego stulecia pamietali wszyscy. Stad lewa strona (a prawej na uniwersytetach nie bylo), socjobiologie odrzucala.

Jesli chodzi zas o Dawkinsa, to jest on biologiem, ktory probuje rozszerzyc zasieg paradygmatu (w sensie Kuhna) swej nauki, na nauki spoleczne. To rowniez budzi kontrowersje, zwlaszcza, ze Dawkins jest popularyzatorem swietnym, a badaczem takim sobie. Socjologiem nie jest wcale. Czytanie ksiazki o samolubnym genie jako manifestu socjobiologii jest bledem. To raczej memetycy przyznaja sie do inspiracji Dawkinsem. Mysle tez, ze zla strategia jest czepianie sie metafor, specyficznych dla tworczosci Dawkinsa uproszczen i chwytliwych sformulowan. Jego prace maja popularyzowac nauke i siac znaki zapytania w umyslach ludzi, to nie sa prace naukowe pisane zgodnie z zasadami metodologii i filozofii nauki.

Gdy chcemy dyskutowac z Dawkinsem, powinnismy skupic sie na ostatnim rozdziale ksiazki, tam bowiem kryje sie tajemnica nowego podejscia. Reszta ksiazki to referat z dotychczasowych badan, ktore kontrowersyjne nie sa (minelo pare lat od zamieszania na wykladach Wilsona, Lorentza i im podobnych prekursorow spojrzenia biologicznego).

Teraz czas na samookreslenie wobec problemu. Choc nie jestem fanem Dawkinsa, musze przyznac, ze robi on dobra publicystyke. Jesli ksiazke pana Biedrzyckiego o genetyce kultury zmieszalem wsrod znajomych z blotem (troche zal, bo ciekawa) to Samolubny Gen czytalem z przyjemnoscia i az do pojawienia sie kurobrodow nie mialem specjalnych zastrzezen.

Nie jestem zwolennikiem determinizmow, biologicznego rowniez. Jednak nie ma podstaw, aby twierdzic, ze badania etologow, genetykow i innych specow od zachowania fauny nie maja przelozenia na swiat ludzkiej spolecznosci. Zwlaszcza, ze popularnosc zdobywa poglad, iz szympanse tez sa godne nazwy "homo".

Dlatego twierdze: socjobiologia jest nauka powazna. Memetyka zas... Dopoki definicja memu bedzie tak niejasna, jak jest u Dawkinsa (uwaga! sa tacy memetycy, ktorzy tworza inne pojecia, lepiej nadajace sie do definiowania), nie ma o czym mowic. Kiedy zostanie stworzone cos, z czego mozna zrobic weberowski typ idealny, mozemy zaczac dyskusje.

Pozdrawiam Piotrek

###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$$$

###########################################################


From: Pawel 

>On Tue, 5 Oct 1999 02:01:13 +0200 Jarek Chojecki said:

>From: "Jarek Chojecki" 

>witajcie

>wg mine za piszacy o socjobiologii wpadli w sidla wlasnych przenosni -
>tchneli w geny opis wlasciwy istotcie swiadomej, ktora na dodatek wytrwale
>podaza w "jedynie slusznym kierunku" - pokonania innych w drodze do
>przetrwania.
>mysle, ze metafora o samolubnosci genow to moze jedynie rodzaj z chwytu
>reklamowego
>nie potrafili z tego wybrnac i to moze to stalo sie podstawa do krytyki

>jezeli zakwestionujemy pojecie samolubnosci u D. i w to miejsce wstawimy o
>to samo slowo o innym znaczeniu i na tkiej podstawie bedziemy krytykowac
>teorie D. to D. nie jest "rozwalony" to jedynie krytyka moze byc wtedy zbyt
>oczywista.

>to tak jakby ktos nazwal jakis porzedmot pilka - mowimy, ze pilka jest taka
>i taka, a to co on pokazuje to nie jest pilka
>jezeli chcemy latwo go skrytukowac mowimy, ze to co on nazwal pilka nie
>pasuje do potocznej definicji pilki , zasadach i stojacych za nimi sposobach
>myslenia - ktory D. oisywal - pal go licho bez nazwy tez beda istnialy, a
>ze pilka byla nazwa chybiona - moze to tez byl chwyt rekalamowy

>typ 3 i typ 4 w zwiazku z tym moga spokojnie nie istniec - geny nie sa
>leniwe, nie pala papierosow i nie prowadza firm prywatnych - nawet dobrze
>prosperujacych - to wspomniana pulapka metafor.

Ale zjawisko symbiozy wystepuje w przyrodzie. Pytanie jest takie: czy geny musza byc egoistyczne albo altruistyczne.

Ale naprawde pytanie podstawow, to czy geny sa w ogle motorem ewolucji, czy jes t cos takiego jak "interes" genow? Do tego dojde za jakis czas i na razie sie n ie wypowiadam. Na razie widze, ze D. unika mowienie o tym, ze ewolucja faworyzu je pewne cechy organizmow. Prrzy takim sformulowaniu - pewne cechy sie umacniaj a, a pewne marginalizuja - pewnie wszystko daloby sie ladnie opisac, ale trudniej byloby obornic teze, ze "cechy sa motorem ewolucji", albo ze wytoworzylynas "egoistyczne cechy". W kazdym razie ma trudnosci w ustaleniu, co jest itotna trescia tej teorii, a co wynikiem uzytej metaforyki. Obawiam sie, ze wielesporow wynika wlasnie ze zbytniego zaangazowania (i zwolennikow, i przeciwnikowa) w metafory. Pozdrawiam wszystkich i ide czytac nastepny list od Darka P. - Pawel

>zastanawialem sie dlaczego geny maja byc "samolubne" i co moglo stac u
>podstawy takiego rozumienia

>moze blad studentow, ktorzy spali na lekcjiach logiki ( sam jestem
>studentem (sic!))

>skoro geny trwaja to to ich glownym celem istnienia musi byc trwanie - to
>jednak bylo by zbyt proste.

>moze problem socjobiologii to problem wspolczesnych popularnonaukowych
>ksiazek i pulapka metafor

>ale

>poszukiwanie wyjasnienia przyczyny stosunkowo stalych i stosunkowo
>niezmiennych zachowan czlowieka nizaleznie od kultury to dosc silny nurt
>socjologii w tej odslonie jest to socjobiologia

>i moze postarajmy sie znalezc dobre strony tej teorii - nie kopmy lezacego

>ja poznawalem socjobiologie od autorow inaczej usytuowanych w swiecie nauki >niz D.

>polecam Wam dwie inne pozycje o socjobiologii

>chetnie moge je porzyczyc

>1. Buss, David M.; Ewolucja pozadania - strategie doboru seksualnego ludzi

>2. Edwarda O. Wiolsona - O naturze ludzkiej -

>legenda

>D. = Dawkins

>pozdrawiam

>Jarek

###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$$$

###########################################################


From: Pawel 

Moge juz nieco podsumowac moje watpliwosci.

Przede wszystkim dotycza one jednej tezy Dawkinsa - ze organizmy sa tylko opakowaniem dla genow, wytworzonym przez geny, aby ulatwic im przetrwanie. Jesli inni socjobiolodzy nie podpisuja sie pod tym twierdzeniem, to tym lepiej dal nich, ale niczego to nie zmienia w mojej krytyce - Dawkins to powtarza na co drugiej stronie.

Teza jest zarowno niejasna (nie wiem, jak rozumiec, ze geny cos wytworzyly w jakims celu), jak i nieuzasadniona (tzn. nie natrafilem dotychczas na zaden jej uzasadnienie).

Podejrzewam, ze droga do tej tezy wygladala nastepujaco: Od dawna wiedziano, ze ewolucja polega na tym, ze na skutek doboru naturalnego pewne cechy sie szerza, a pewne zanikaja. Kiedys uznano, ze szerza sie te cechy, ktore sa korzystne z punktu widzenia przetrwania gatunku. Potem sie okazalo, ze dobor naturalny nie moze miec na wzgledzie dobra gatunku, bo jest to mechanizm slepy. Uznano, ze szerza sie te cechy, ktore zapewniaja lepsze przystosowanie poszczegolnych organizmow. I na tym mozna by poprzestac. Ale pod wplywem pewnych argumentow Dawkins uznal, ze dobor organizmu nie jest "celem" ewolucji. Jest nim dobor genow. W pewnym zakresie bylo to sformulowanie rownowazne poprzedniemu, ale niekiedy prowadzilo do niepozadanych konsekwencji, jak cala fraza, iz geny stworzyly organizmy jako swoje maszyny przetrwania.

Tymczasem byc moze cale poszukiwanie, czyjemu doboru sluzy ewolucja, jest nieporozumieniem. Dobor naturalny jest slepym mechanizmem, ktory dziala jakos tak: Jesli czesc populacji ma ceche X, a reszta, zamiast niej ceche Y, i jesli organizmy z cecha X maja wiecej potomstwa niz organizmy z cecha Y, to cecha X sie szerzy w kolejnych pokoleniach. Decydujace jest to, ile doroslego potomstwa wychowuja organizmy z konkurencyjnymi cechami. I to wszystko. Czasem cecha X jest korzystna dla calego gatunku, a czasem nie jest (np. moze sie okazac, ze najwiecej potomstwa maja ludzie podatni na uzaleznienie od alkoholu. Wowczas po pewnym czasie caly gatunek by sie zdegenerowal. Cecha X moze byc rowniez powiazana z lepszym przystosowaniem osobnika, ale nie musi. Moze sie okazac, ze wiecej dzieci maja ludzie niezaradni (nie umieja stosowac antykoncepcji). Moze sie okazac, ze wiecej dzieci maja ludzie nieszczesliwi. Gen schizofrenii jest skojarzony z genem wysokiej odpornosci na choroby cielesne, dlatego schizofrenicy stanowia 1 procent populacji i ich liczba nie maleje. Innymi slowy ewolucja nie musi sluzyc niczyjemu dobru - ani gatunku, ani pojedynczych organizmow.

Natomiast jest watpliwe, czy mozna powiedziec, ze ewolucja sluzy dobru/przetrwaniu genow. Za cecha X kryje sie jakis gen, a za cecha Y inny. Kazda zmiana ewolucyjna faworyzuje jakies geny kosztem innych.

Dlatego watpliwe wydaja mi sie tezy o rzekomej rywalizacji miedzy dobrem organizmu a dobrem jego genow, w ktorych to ostatnie bierze gore.

To tyle na razie. Obawiam sie, ze na jakis czas beda musial zajac sie czyms innym niz geny. Ale wroce do tego. Pozdrawiam wszystkich - Pawel

###########################################################

$$$$$$$$$$$ SCIENTIFIC DISCUSION CLUB $$$$$$$$$$

###########################################################


Dariusz Plewczynski

Last modified: Tue Mar 9 16:58:35 CET 1999 1